Niektórzy nasi czytelnicy, zwłaszcza ci stawiający pierwsze kroki w wędkarstwie, mają spory kłopot w zrozumieniu sensu istnienia aż tak wielu zanęt i komponentów, a przecież ciągle wrzucane są na rynek nowe „wynalazki”. Po co to wszystko? Jest sens korzystania z tych dobrodziejstw? Przecież to trzeba kupić i przytaszczyć na łowisko, więc to kosztuje nie tylko pieniążki, ale również sporo wysiłku. Osobiście wędkuję wieloma technikami i metodami, bo te dają możliwość nie tylko dobrej zabawy, ale przede wszystkim łowienia ryb w rozmaitych łowiskach, no i w rozmaity sposób. Jak się przekonacie, takie podejście do łowienia ryb jest nieco męczące, ale w ogólnym bilansie daje mnóstwo frajdy. Co wcale nie znaczy, że specjalizacja jest zła. Po prostu – niech każdy łowi tak, jak mu się podoba. Wracajmy do zanęt. Ich wielość na rynku wymusił rozwój metod i technik łowienia. Najkrócej wygląda to tak: gdy długie bezprzelotkowe laski dostępne są dla wszystkich, automatycznie rośnie popyt na zanęty do użycia w nietypowych, bądź rzadko występujących okolicznościach. Tu z kolei wkracza ekonomia produkcji – nie opłaca się produkować małych serii, więc producent tak opracowuje zanęty, aby umożliwić zrobienie mieszanki z gotowych składników metodą modułową, czyli pojedyncze opakowanie można użyć na rozmaite sposoby, a zależnie z czym je zmieszamy otrzymamy finalną mieszankę o różnych właściwościach. Dla przykładu weźmy (A, B, C i wzmacniacz zapachu i smaku D) 3 opakowania takiej modułowej zanęty i jedno opakowanie wzmacniacza zapachu w płynie, o smaku i zapachu tychże modułowych mieszanek. Jeżeli zmieszamy A i C, dostaniemy zanętę dobrą do koszyczka feedera. Jeżeli zmieszamy A i B, otrzymamy mieszankę do nęcenia kulami w rzece o małym uciągu lub nawet do wody stojącej. Jeżeli zmieszamy A, B i C, to otrzymamy mieszankę do nęcenia kulami w rzece o średnim uciągu – to wszystko oczywiście bez dodatkowego kleju do uzyskania odpowiedniej spoistości. Każdy wariant z tych komponentów posiada wyraźny, ale w normalnym stężeniu zapach i smak. Jeżeli łowimy w wodzie zanieczyszczonej lub w zupie letniej rzeki, to całość wzmacniamy płynem zapachowym, który powoduje kilkakrotny wzrost stężenia zapachu i smaku. Takich modułowych wariantów jest bez liku, bo przecież dochodzą do tego tak egzotyczne składniki jak gołębie odchody, wiórki kokosowe, wszelakie mączki, zioła, różne gliny i ziemie, ciasto fluo i mnóstwo różnych ziaren. Te wszystkie składniki muszą czemuś służyć, nie można tak sobie dorzucić czegoś tylko po to, aby było. Każdy dodany składnik odgrywa ważną rolę w zanęcie. Np. w zanęcie jeziorowej mielone ziarna słonecznika mają zadanie wynosić drobiny zanęty ku powierzchni, tworzyć tzw. słup zanętowy – to w przypadku większych ryb, jak płoć, leszcz, itp. Natomiast zgoła inny słup zanętowy stosuje się przy łowieniu uklei, w tym celu można wykorzystać np. drobną bułkę tartą, która od powierzchni wody powoli opada do dna. I to też jest słup. Używając innych składników (lub ich wielkości, miałkości) taki słup można przerobić w chmurę – oczywiście w stojącej wodzie. Tak więc człowiek potrafi tak skomponować zanętę, aby ta służyła jego celom, oczywiście tym właściwym wiodącym celem jest zwabienie i łowienie ryb. Teraz już pewnie rozumiecie, skąd aż tyle wzięło się na rynku różnych, czasem przedziwnych składników. Chcąc teraz nabyć odpowiednią dla siebie zanętę, należy wyraźnie powiedzieć sprzedawcy, gdzie i jaką techniką chcecie łowić ryby. Sprzedawca powinien precyzyjnie dobrać Wam odpowiednią zanętę lub jej składniki – na odwrocie opakowania zazwyczaj producent zamieszcza podstawowe wskazówki dotycząc wyrabiania zanęty z użyciem tegoż składnika. Odpowiednie mieszanie, komponowanie i dobieranie zanęty naprawdę jest trudną umiejętnością. Jeżeli więc ktoś z życzliwych kolegów udziela Wam dobrych rad nad wodą, skwapliwie wykorzystajcie szansę na pożyteczną naukę. Wiedza procentuje większą ilością łowionych ryb.