A prawdziwków było wielu...
| News » Listopad "07r.
Wyraz "prawdziwek" w wędkarstwie funkcjonuje jako określenie grunciarza, który nieruchomo i uparcie tkwi przy swoich wędkach, które również pozostają nieruchome (w domyśle - zero brań). Otóż i ja tak spędziłem właśnie sobotę, wraz z kolegą i dziesiątkiem innych wędkarzy. Ryb oczywiście nie było, a dramat ten rozegrał się na kanale elektrowni Połaniec, uchodzący do Wisły. To ciepła, podgrzana woda, która zazwyczaj przyciąga ryby, zwłaszcza teraz, w zimnych miesiącach. Tej soboty jednak chyba było odwrotnie, bo terkotki kołowrotków milczały i szczytówki feederów znieruchomiały na dobre. Nie piszę, że dzwonki nie dzwoniły, bo akurat dzwoniły, i to okropnie. Nie mogę wyjść z podziwu, jak ci grunciarze znoszą ten hałas podczas oporządzania wędki, przecież dla mnie inaczej dzwoni dzwoneczek podczas brania, a inaczej podczas manipulowania wędziskiem. Dzisiaj w sklepie można za 3 zł nabyć doskonały dzwonek na klipsie, który pozwala wypiąć dzwonek podczas oporządzania wędki, a tym samym uszanować uszy innych, sąsiadujących wędkarzy. Nie twierdzę, że jestem wrogiem dzwonków, i ja używam je we właściwych okolicznościach. Ale w dzień? Na spokojnej wodzie? Przecież nie ma takiej potrzeby, gdy wędkarz czuwa przy wędce. No tak, miałem napisać parę słów o minionej sobocie i rybach, a z niusa wyszedł protest przeciwko nadużywaniu dzwoneczka. No to niech już tak zostanie.
List od Czytelnika - No Kill
| News » Listopad "07r.
Czytam i śledzę uważnie Wasz portal i bardzo mi się on podoba. Są super foty, relacje z łowisk, jednak nie zauważyłem, abyście propagowali zasadę No Kill. Myślę, że warto wspomnieć, napisać jakąś informacje, iż w chwili obecnej duże poławiane szczupaki są to ikrzyce, które dadzą potomstwo, następne pokolenie szczupaków. Zabieranie takowych ryb jest w tej chwili nieetyczne. To samo jest z pstrągami potokowymi, lipieniami czy też sandaczami. Niestety w chwili obecnej jest tak duża presja na połów drapieżników, że niedługo nie będzie co łowić. Myślę, że jeżeli chodzi o szczupaka to powinien on mieć dolny i górny wymiar ochronny tj. do 50 cm i od 70 cm wzwyż. Wtedy możemy liczyć, że szczupaki się same odbudują. PZW zarybia, ale zarybia wylęgiem, gdzie przeżywalność narybku jest bliska 1 %. Dlatego też zachęcam do propagowania na łamach Waszego portalu zasady No Kill. Pozdrawiam.
Ps. Proszę złożyć najserdeczniejsze życzenia dla Andrzeja Paruzela z okazji imienin od całego Pomorza.
Pozdrawiam Krzysiek Parys
od redakcji Miło nam otrzymywać takie listy, choć zawarta jest w nim m.in. lekka przygana. Czujemy się w obowiązku nie tylko opublikować list, ale również odpowiedzieć Koledze Krzyśkowi. Rzeczywiście, zjawisko „Złów i wypuść” (No Kill) obecne jest w polskim wędkarstwie od ładnych kilku lat. I mimo, że jak Polska długa i szeroka, spotkało się z dwojakim i bardzo emocjonalnym przyjęciem wśród wędkarzy, coraz częściej jest widoczne na łowiskach. Ale sprawa nie jest prosta, nie tylko dla wędkarzy, ale również dla gospodarujących na łowiskach. Sprawa w terenie nabrała wyraźnych rumieńców, bo jeden z naszych Wędkomaniaków kilka tygodni temu napisał: wybrany fragment ”…i jak ja mam się cieszyć z wędkowania, gdy wypuszczając 5 kg szczupaka słyszę uszczypliwe uwagi od innych wędkarzy, którzy akurat mieli pecha i nic nie złowili. Ja uwielbiam uwalniać złowione ryby i mi nie jest potrzebny żaden zapis w regulaminie, abym tak postępował.” Wiele racji w takim postępowaniu z punktu widzenia swojego hobby, bo przecież ...
Tarło pstrągów w okręgu Lubelskim
| News » Listopad "07r.
W zeszły weekend byliśmy z wizytacja nad jedną z pstrągowych rzeczek Lubelszczyzny. Padający deszcz i niezbyt ciepła pogoda nie nastrajały optymistycznie do spacerów nad brzegiem rzeczki, ale perspektywa oglądania trących się ryb była silniejsza. Niestety spóźniliśmy się o kilka dni, ponieważ nie zaobserwowaliśmy trących się pstrągów. Widzieliśmy natomiast kilka gniazd, wokół których kręciło się kilka małych ryb. O zakończonym tarle świadczyło to, że ryby już się płoszyły i trudno było je podejść. Mamy nadzieję, że tarło było owocne i wkrótce będziemy się cieszyć z łowienia pstrągów. Jednocześnie przypominamy, że na wodach górskich w Okręgu Lubelskim obowiązuje wymiar ochronny pstrąga 35 cm i limit 2 sztuki. Od przyszłego sezonu wprowadzono również zakaz używania haczyków i kotwic z zadziorami. Tak więc kto ma zamiar łowić w przyszłym sezonie na wodach górskich Lubelszczyzny musi kupić haki i kotwice bezzadziorowe lub poprzyginać zadziory w uzbrojonych już przynętach.
Na tym odcinku Wisła wciąż jest podniesiona, co bardzo utrudnia wędkowanie. Ryby są aktywne, ale bardzo trudno je zlokalizować, bo wyższy stan wody umożliwia im wycieczki w miejsca, gdzie przy normalnym stanie nie mogłyby polować. Również wiele doskonałych miejscówek na sandacze i szczupaki są niedostępne lub trudne do zlokalizowania. W tej chwili na tym odcinku pada śnieg.
Od kiedy powstał zbiornik rzeka Ropa poniżej zapory bardzo często jest czysta i jej poziom jest stabilny. I również dzisiaj, mimo że stan wody w jeziorze jest wysoki, Ropa nadaje się do łowienia. Ostatnio ładnie brały lipienie. Zaś na jeziorze w tygodniu wyciągnięto całkiem ładne sandacze - na rybkę i na spinning. W tej chwili pada śnieg, więc w weekend drogi mogą być w kiepskim stanie (śliskie i zaśnieżone). Na jeziorze Rożnów woda jest podniesiona i często wieje. Dzikie zjazdy na łąkach do wodowania łódki są śliską pułapką dla samochodów i należy rozsądnie wybrać dojazd do wody.
Bieszczady - jez. Solina i rz. San
| News » Listopad "07r.
Biało, słonecznie i mokro, i znowu biało - śnieg właśnie pada. Tak można najkrócej scharakteryzować miniony tydzień na tych wodach. Na jeziorze woda jest podniesiona, zaś w rejonach cofki dopływów w oczach mętnieje - tutaj z łowienia nici. Na otwartej wodzie warunki są dobre, ale ryby nie wykazują pożądanych właściwości - nie biorą. Na rzece San jeszcze wczoraj było miło i rybnie - dzisiaj pracują już dwie turbiny, czyli woda rwie i zwala z nóg słabeuszy. Z uwagi na padający śnieg obsługa zapory pewnie przez dłuższy czas będzie upuszczać wodę z jeziora, na wypadek topnienia właśnie padającego. Zanosi się więc na kiepski weekend, choć twardziele mogą próbować swoich sił, bo woda w Sanie jest nadal czysta.
Pogodę mamy jaką mamy, czyli ni to zima, ni to słotna jesień. W każdym razie jest zimno, a gdy zerwie się wiatr, albo nie biorą ryby, zimno jest szczególnie dokuczliwe. Dla wielu z nas owe zimno to nic szczególnego, ale jak się okazało, są wędkarze, którzy odkładają kijki - bo jest zimno, a oni nie chcą marznąć. Bardzo często wędkuję, nawet 4 razy w tygodniu (mieszkam nad dużą rzeką), więc oglądam przeróżne obrazki - od okutanych fufajkami grunciarzy po szczękających z zimna, ubranych co prawda w łaciate ubranie typu moro, ale jednak letnie odzienie. Cóż, dobry fason, ale zimno trzęsie. Zawsze wtedy myślę: Nie tędy droga panowie, prędzej umrzecie, niż złowicie rybę. Umrzecie z zimna oczywiście, nie z powodu bezrybia. Choć i to może się przytrafić. Mówiąc inaczej - przyzwyczaiłem się do tych widoków. Ale na jednym z forów internetowych w kilku niusach przeczytałem, że wielu wędkarzy rezygnuje z wędkowania, bo "Boże, jak dramatycznie zimno". I to mnie poruszyło. Przecież tyle sprzętu mamy w sklepach, że nic tylko kupować. Wiem, wiem, kaska jest ważna, ale na pewnych rzeczach nie można oszczędzać. Jeśli nie kupimy odpowiedniego ubioru, to wkrótce wielokrotnie więcej wydamy na lekarzy i lekarstwa. A te przecież mamy niewyobrażalnie drogie. Decyzję więc pozostawiam zainteresowanym, choć dyskretnie zachęcam do zaopatrzenia się w ciepłe części ubioru. A do takiego wyposażenia należą wodery z neoprenu, które już nie kosztują krocie, są lekkie, wygodne i niesamowicie ciepłe. Czy czegoż więcej potrzeba? Tak - rękawic i czapki. Przydałaby się również kurtka i coś na topniejący śnieg, czyli na taki mokry śnieżny deszcz. Dlatego pozwoliłem sobie na przypomnienie artykułów, w którym poruszamy te sprawy. Zajrzyjcie do nich, a z pewnością znajdziecie coś dla siebie. No i niedługo sezon na prezenty. Może uda wam się znaleźć sponsora? A więc przeproście się z teściowymi, wyściskajcie czule żonkę, obsypcie komplementami dziewczyny, a wszystko po to, aby wskoczyć w ciepłe ciuchy. Naprawdę warto dobrze żyć z kobietami. One docenią to, że dbacie o swoje zdrowie.
Otrzymujemy od Was wiele zdjęć ze złowionymi ostatnio szczupakami. Niektóre ryby są na prawdę duże i zostały złowione w ciągu ostatnich tygodni, kiedy to drapieżniki zaczęły intensywnie żerować czując zbliżającą się dużymi krokami zimę. Ile jeszcze potrwa sezon szczupakowy nie wiadomo, gdyż nie wiadomo kiedy nasze akweny skuje lodowa tafla, jednak do tego czasu możemy je łowić do woli. Otrzymaliśmy również zdjęcie z pięknym szczupakiem złowionym na początku sezonu, jeszcze w maju. Aż miło pomyśleć jak było wtedy ciepło, a ryby też brały. Dziękujemy Krzysztofowi z Pomorza za fajne zdjęcie.
Z każdym dniem warunki łowienia stają się trudniejsze. Z każdym dniem również zbliżamy się do magicznej daty 1 stycznia, od którego to dnia nie wolno nam będzie łowić drapieżnych ryb, myślę tu o sandaczu i szczupaku (łososiowcy mają nieco inny kalendarz, i w tej porze roku są wyraźnie w lepszej sytuacji - można im tylko zazdrościć). To właśnie te ryby najczęściej rozpalają naszą wyobraźnię i stają się motorem napędowym do nabycia kolejnego kijeczka, kolejnej super skutecznej przynęty, ale przede wszystkim popychają nas do bliższych i dalekich wycieczek na łowiska. Oczywiście w jednym celu: złowienia drapieżnika. Czy aby na pewno musimy wyprawiać się dziesiątki i setki kilometrów w poszukiwaniu tajemniczego łowiska, pełnego tych ryb? Czy w naszym łowisku wykorzystaliśmy wszystkie możliwości łowienia wspomnianych drapieżników? Hm, trudno na te pytania odpowiedzieć, jeśli nie wie się dokładnie, o jakież to możliwości chodzi. Nie odkryję niczego mówiąc, że swoje łowisko można poznawać na nowo używając innych przynęt. Z doświadczenia wiem, że preferując przynętę ...
Pewnie wywołam wielkie niedowierzanie u młodych wiekiem spinningistów, ale jednak powiem to: Były kiedyś takie czasy, że drapieżniki łowiło się na wahadłówki. Były to podstawowe i najlepsze przynęty. Następne i ostatnie w rankingu skuteczności były dewony. Wahadłówki miały mniej kolorów niż dzisiejsze nie dlatego, że wędkarze nie chcieli kolorów, ale głównie z powodu braku odpowiednich środków i technologii. Dzisiaj mamy nieporównanie więcej deseni i kolorów na wahadłach, ale jeden najważniejszy aspekt łowienia wahadłówką pozostał bez zmian: należy umiejętnie ją prowadzić. Tylko wtedy kawałek blachy potrafi skusić rybę do ataku - co by o wahadłówce nie mówić - na kawałek żelastwa. Polacy od dawna mogą pochwalić się znakomitymi przynętami i wygląda na to, że po prostu mamy smykałkę do łowienia ryb. Przykładem może być fakt udokumentowany zdjęciem zamieszczonym obok: Wojciech Szcześniak prezentuje kanadyjskiego łososia złowionego na wahadłówkę firmy Spinnex. Musicie przyznać, że taki wielki łosoś (ponad 20 kg) robi wrażenie, a fakt złowienia go na kawałek blachy dobrze świadczy nie tylko o wędkarzu, ale również o producencie tej przynęty - Spinnex`ie. Gdy ponownie staniecie przed sklepową gablotą z cudeńkami na ryby przypomnijcie sobie to zdjęcie i z ufnością sięgnijcie po wahadłówki. Wcale nie są złe, a na pewno nie są starociami, o których należy zapomnieć. Ryby je wciąż doceniają.